Marcin Liber ma ostatnio swój minifestiwal we Wrocławiu – po świetnie przyjętej Planecie małp w Teatrze Polskim w Podziemiu, pokazał długo odkładaną premierę Rzeźni numer 5 we Wrocławskim Teatrze Współczesnym, przygotowywaną z dramaturgiem Michałem Kmiecikiem. Przedstawienie zaskakujące, jeśli weźmiemy pod uwagę dorobek Libera, bo nad wyraz wierne literackiemu pierwowzorowi. O ile dla Planety filmowy hit sprzed lat był zaledwie inspiracją, to tu powieść Kurta Vonneguta jest solidną podstawą teatralnej że Vonnegut opowiada w Rzeźni o bombardowaniu Drezna, którego był świadkiem, o masakrze, która mogła pochłonąć nawet ponad 100 tysięcy ofiar, to nie powiedzieć nic. Rzeźnia jest o rozpaczliwych usiłowaniach opowiedzenia o tym, o czym – być może – opowiedzieć się nie da, ale o czym opowiadać trzeba. Jest o podejmowanych wciąż na nowo próbach prowadzenia normalnego życia po tragedii i o ucieczkach od tego życia. Jest o powrotach, tych niechcianych, kiedy pamięć i podświadomość do spółki z czasem płatają okrutne figle i biorą w nawias dziesiątki lat, wrzucając bohatera w sam środek wojennego koszmaru. Jest o tym, że wojna to strach, przemakające buty, kusy płaszcz i latryna, w której koniec końców spędza się więcej czasu niż na bitewnych polach, a śmierć rzadko ma w sobie coś bohaterskiego. Jest o twórczej wolności, pozwalającej bohatera, który tak jak autor przeżył bombardowanie Drezna, wyrzucać z czasu nawet na najodleglejszą od Libera dzielą mnie dwa lata, domyślam się więc, że w liceum sięgaliśmy po podobne książki, że i u niego na półce, gdzieś obok Rzeźni, stał Paragraf 22 Josepha Hellera i że kiedy czytaliśmy te powieści po raz pierwszy, wierzyliśmy, że mają w sobie siłę sięgającą daleko w przyszłość. Że wojenny koszmar potraktowany w nich dawką bolesnej ironii, dystansu, pokazany w wykoślawiającym kontur krzywym zwierciadle, unieszkodliwi nadchodzące konflikty. Ta naiwna wiara szybko została nadszarpnięta, kiedy kolejne wojny zaczęły wybuchać całkiem blisko. A może wtedy, kiedy zaczęliśmy sobie zdawać sprawę, że wielcy tego świata mogli wcale nie czytać czy zaglądają do teatrów. Ale też, czym dziś jest Rzeźnia. I co oznacza tu i teraz chęć ściągnięcia jej z półki, odczytania na nowo – już z innych pozycji, nie młodzieńczo-idealistycznych, ale ciut bardziej dojrzałych, które odzierają literaturę ze złudzeń, którymi obrosła. Teatralna Rzeźnia nie daje nam jasnej odpowiedzi na to pytanie – komuś, kto powieść zna niemalże na pamięć, pozostawia frajdę, jakiej dostarcza odkrywanie, jak literacki tekst został przetworzony w sceniczny kształt; pozostałym, którzy do wrocławskiego Współczesnego wybierają się nieobarczeni lekturą pierwowzoru, wizyta zapewni rodzaj łamigłówki polegającej na sklejeniu historii Billy’ego Pilgrima (Rafał Cieluch, aktor legnickiego Teatru Modrzejewskiej) z rwanej, fragmentarycznej narracji. Domyślam się więc, że to, co dla mnie było wadą (nadmierna wierność oryginałowi, przez co skromna rozmiarem książeczka, lektura na jeden wieczór, rozrosła się w ponad trzyipółgodzinny spektakl), dla części widzów będzie zaletą spektaklu. Ale do rzeczy. Sam Vonnegut w pierwszym rozdziale Rzeźni pokpiwa z niewielkiego rozmiaru swojej rozwichrzonej książki, opowiadając o palącej potrzebie, żeby opowiedzieć o tym, co się wydarzyło w Dreźnie w lutym 1945 roku i o usiłowaniach znalezienia dla tej opowieści języka. Liber z Kmiecikiem włączają do spektaklu niemal cały wstęp, opatrzony stosunkowo niewielkimi skrótami – jedna dziesiąta książki rozrasta się do jednej trzeciej spektaklu. W tej pierwszej części Billy Pilgrim zostaje zaledwie zaanonsowany, punkt ciężkości jest przeniesiony na autora, którego osobowość za sprawą kostiumów grupy Mixer została rozbita na dziesiątkę aktorów. Vonneguci żonglują tutaj tekstem Rzeźni opracowanym przez Kmiecika, na krótkie momenty wchodzą w role przywołanych w nim postaci: drezdeńskiego taksówkarza, reporterki z agencji prasowej, ojca pisarza czy Bernarda O’Hare’a, przyjaciela Vonneguta z czasów wojny, jego żony i filmowca, który na wiadomość o kolejnej książce przeciwko wojnie odpowiada pytaniem: „Dlaczego nie piszesz książek przeciwko lodowcom?”. Z dzisiejszej perspektywy, kiedy i książek, i filmów „przeciwko lodowcom” powstało tak wiele, to pytanie nabiera nowej aktualności. Zabieg zwielokrotnienia postaci autora znakomicie oddaje zgiełk w jego głowie, jego rozpaczliwy wysiłek, żeby przekonać świat (a przy okazji i siebie), że książka o Dreźnie nie jest tylko jego prywatną obsesją. Jest dynamicznie, jest szybki montaż (nawoływania do zwiększenia jego tempa powtarzają się zresztą w trakcie całego spektaklu), no i nadzieja, że potem, po przerwie, to dopiero rzeczywiście, po przerwie dzieje się dużo: twórcom udało się zmieścić w spektaklu znakomitą większość wątków pojawiających się w książce, widać wysiłek, żeby dla fragmentaryczności narracji, dla ciągłych przeskoków w czasie znaleźć dramaturgiczno-sceniczny ekwiwalent. Są punktowe próby wpuszczenia w świat Vonneguta współczesnej perspektywy – widać to w postaci Barbary (Maria Kania), córki Pilgrima, czy niemieckiego dowódcy (Tadeusz Ratuszniak). Jest świetnie grający i pięknie zgrany zespół Współczesnego, na którego zniuansowanym tle błyszczy Cieluch w głównej roli Pilgrima. Jest znakomita, syntetyczna scenografia Mirka Kaczmarka z grzybami bombowych wybuchów, ze spiralą piasku kończącą się pośrodku sceny teatralnej, tam, gdzie zamienia się ona w scenę muzyczną. Jest kontrast zieleni i fioletów, nadający śladom po wybuchach abstrakcyjną, kosmiczną formę. Jest znakomita muzyka Filipa Kanieckiego z solowymi transami Pilgrima, który swój niewykrzyczany ból i bunt odreagowuje, uderzając w talerze perkusji. Są świetne kostiumy Grupy Mixer, które filigranową Jolantę Solarz-Szwed zamieniają w obrośniętą tłuszczową podściółką Walencję. Jest w nich intrygujący klucz, który za pomocą dwóch rekwizytów – fioletowych kalafiorowych masek i rękawiczek w tym samym kolorze – zamienia wielokrotną osobowość Vonneguta z pierwszej części w zastęp Tralfamadorian w drugiej. Tych samych, którzy porywają Pilgrima na daleką planetę, żeby prezentować go gawiedzi jako osobliwość, pozwalając śledzić najbardziej intymne momenty jego życia. Tak przecież robi też autor, posługując się swoim bohaterem. Ten zabieg oraz mocne zaakcentowanie pierwszego rozdziału, który właściwie można traktować jako rodzaj wstępu do powieści, pozwala w teatralnej Rzeźni zobaczyć refleksję, której nie znajdziemy w książce – opowieść o bezwzględnej niekiedy relacji między autorem a postacią, którą powołuje do życia. Czy to kosmici sprawiają, że Billy Pilgrim wypada z czasu, czy za jego teleportacje odpowiada Vonnegut? Obie odpowiedzi są prawidłowe i Liber z Kmiecikiem celnie na to wskazują. Jest wreszcie zakończenie, które jest próbą ocalenia naiwnej wiary sprzed lat, że da się cofnąć czas, anulować wojnę, odwołać nalot, który jest przecież historycznym faktem, sprawić, że bombowce zamiast wzlecieć z niebo, cofną się do fabryk i zostaną rozłożone na jednak mimo tych wszystkich zalet Rzeźnia we Współczesnym nie porywa – może spektakl potrzebuje czasu, żeby nabrać tempa, żeby montaż kolejnych scen był naprawdę błyskawiczny, ale przede wszystkim wymaga kilku solidnych skrótów. Druga część po godzinie zaczyna się dłużyć – posługująca się skrótem, migawkowa opowieść staje się rozwlekła. Wiemy już, jak to się skończy, odkryliśmy zastosowany przez reżysera teatralny patent na Rzeźnię i przy wszystkich jego zaletach nie jesteśmy w stanie zdusić ziewania podczas kolejnej wizyty w obozowej latrynie. Marcin Liber, tak jak Billy, wypadł z czasu – może z jego perspektywy trzy godziny z okładem spędzone w tym scenicznym kosmosie to zaledwie oka mgnienie, z pozycji widza wydaje się jednak, że to trwa całe życie (Pilgrima).Wrocławski Teatr WspółczesnyKurt Vonnegut Rzeźnia numer 5tłumaczenie: Lech Jęczmykadaptacja: Michał Kmiecikreżyseria: Marcin Liberscenografia, światła, video: Mirek Kaczmarekkostiumy: Grupa Mixermuzyka: Filip Konieckichoreografia: Hashimotowiksaobsada: Maria Kania, Zina Kerste, Jolanta Solarz-Szwed, Krzysztof Boczkowski, Przemysław Kozłowski, Marcin Łuczak, Miłosz Pietruski, Tadeusz Ratuszniak, Krzysztof Zych, Kajetan Pietruszki (głos), premiera:
Stara Rzeźnia - zabytkowy kompleks miejskiej rzeźni wybudowanej w roku 1900 z klinkierowej cegły, która od kilku lat już nie spełnia swojej funkcji. Fetor unoszący się z zakładu w centrum miasta odstraszał mieszkańców skutecznie od tego wyjątkowego miejsca, w związku z czym zakłady mięsne przeniesiono w końcu poza granice miasta. Obecnie w Starej Rzeźni odbywają sięFilmSlaughterhouse-Five19721 godz. 44 min. {"id":"31492","linkUrl":"/film/Rze%C5%BAnia+nr+5-1972-31492","alt":"Rzeźnia nr 5","imgUrl":" wielkiemu zdziwieniu rodziny Billy Pilgrim, główne bohater filmu, nagle zaczyna pisać do lokalnej gazety listy opowiadające o wydarzeniach, w których brał udział, a które zaszły w Niemczech podczas II wojny światowej oraz opisuje swoją podróż na fantastyczną, odległą planetę Tralfamadore. Więcej Mniej {"tv":"/film/Rze%C5%BAnia+nr+5-1972-31492/tv","cinema":"/film/Rze%C5%BAnia+nr+5-1972-31492/showtimes/_cityName_"} {"linkA":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeA","linkB":"#unkown-link--stayAtHomePage--?ref=promo_stayAtHomeB"} Film oparty na motywach powieści Kurta Vonneguta. Przedstawia etap z dziejów bohatera wojennego Billy'ego Pilgrima, wiele lat po wojnie. Billy próbuje spisać swoje wspomnienia, jednakże teraźniejszość miesza mu się z przeszłością, a zwłaszcza z wspomnieniami z II Wojny Światowej, oraz z jego fantazjami dotyczącymi innej Benedict był kandydatem do roli Roberta kręcono w Pradze (Czechy) oraz w mieście St. Paul i nad jeziorem Minnetonka w stanie Minnesota (USA).Samolot użyty w filmie należał do amerykańskiego koncernu 3M. Udana ekranizacja - dzieło Vonneguta niewątpliwe nie nalezy do najłatwiejszych do przeniesienia na ekran filmowy(chocby z powodu wielu płaszczyzn, zarówno czasowych jak i przestrzennych, na ktorych toczy sie akcja "rzeźni.. "). Osobiscie, czegoś właśnie takie ... więcej RZEŹNIA NR 5 to adaptacja zawierającej wątki autobiograficzne powieści Kurta Vonneguta. Książka Vonneguta to jedna z najoryginalniejszych powieści XX wieku, która dotyka min. problematyki II Wojny Światowej. Za reżyserię tego obrazu wziął się uznay twórca ... więcej Na jakiej stronie internetowej (najlepiej za darmo) można obejrzeć film? zakręcony jak słoik ;] Zainspirowany filmem przeczytałem książkę i nadal uważam, że to dobra ekranizacja -dlatego daję wysoka ocenę. Polecam obejrzeć najlepiej w TV, bo mi się mimo długich poszukiwań NIE UDAŁO ... więcej Tematy Vonnegutowskie pokręcone, owszem, są, ale przez książkę trudniej przebrnąć niż przez film. "Rzeźnia..." bardzo mi się podobała, może z powodu wątków wojennych... Ogólnie adaptacja bardzo na plusie. Na specjalną pochwałę wg. mnie zasługuje ogóle przeniesienie wizji Vonneguta na ekran. Świetnie ... więcej