Witam serdeczne. Na początku roku 2020 rozmawiałem z bratem, któremu małżeństwo nie układało się. Pod koniec rozmowy powiedział mi, że nic tylko ratuje go rozwód i nie ma innego wyjścia. Gdy to usłyszałem, to dostałem jakby nożem w serce. Zacząłem się modlić sam do Maryi o ratunek dla nich ale zaraz do głowy mi przyszła myśl żeby odmówić Nowennę Pompejańską. Gdy podjąłem tą myśl zaraz pomyślałem – dlaczego sam? Poprosiłem o to moja żonę, rodziców, braci, siostry ich małżonków w sumie nas było 8 osób, reszta rodziny która nie dała rady odmawiać Nowenny Pompejańskiej, odmawiali jeden różaniec dziennie w tej intencji lub „Pod Twoja obronę”. Po około 2 miesiącach po zakończeniu Nowenny mój brat powiedział mi, że nie wie jak się to stało i jak to jest możliwe ale jego małżeństwo bardzo się zmieniło. Wszystko uległo poprawie i widzi sens trwania w małżeństwie. Wierze w to że Maryja całkowicie im dopomoże i będzie ich Matka aż do końca życia. W imieniu swoim i wszystkich którzy się modlili do Ciebie Maryjo dziękuję za pomoc. Błogosław Maryjo każdemu kto Cię o Twoja pomoc prosi.
Nowenna pompejańska uratowała moje małżeństwo - świadectwo Małgorzaty 4:30 LUMEN, Wyrwani z Niewoli i RCS - Błogosławieni czystego serca - wersja koncertowa 1:46:03 Confessions of an exorcist - father Peter Glas (ENGLISH SUBTITLES) 21:46 Mogłem być mistrzem wschodnich sztuk walki, ale diabeł chciał mojej duszy - świadectwo Tomasza Znaczy pisałam do Barbary. A jeśli chodzi o te myśli – ja się nie nakręcam, bo to przychodzi nagle i chwyta Cie jak ból głowy porównam do migreny. Wiesz, a ból nie odejdzie, jak sobie powiesz, ze cie nie boli. Wiemy, ze to naiwne. Ja nie wiem, z czym walczę, żebym to wiedziała, Alu. Eliszka32 ja tez mam chyba jakiegoś złego ducha w sobie dziś…jak patrze na ten świat to nie mogę uwierzyć, że stworzył go Bóg- dobry i sprawiedliwy. Na tym świecie nic nie jest dobre i sprawiedliwe, mam wrażenie, że szatan maczał palce przy tworzeniu go. Ludzie którzy ciężko i uczciwie pracują ledwo wiążą koniec z końcem i do emerytury ciężko bedzie wytrwać, a ci co się migają, robią interesy na czarno, kradną, sa bezrobotni z wyboru i lenistwa, jeszcze starają się o zapomogi, zasiłki z MOPS PUP i czego się da, ba sa tacy którzy lekarza podpłacą by rente im dał – wszystko by leżeć i pachnieć i dostać kase za nic, za same jestestwo- im się należy, to nic, że ci co pracuję muszą do 67 na takich darmozjadów pracować. Gdzie jest ta sprawiedliwość? Druga sprawa, czasem kobiety dobre, kochające uczciwe, chcą mieć dziecko i co- nie da się, bezpłodność, pierwsza, druga i 7 nowennna o dziecko. A takie kobiety, co żyja w baraku z jakims piatym konkubinem, piją, palą nawet w ciązy, zyja z tego co im carits przywiezie i co ukradną- im Bóg wynagradza w dzieciach. zauważcie, że te patologie to maja po 6-8 dzieci. Zero problemu z zajściem w ciaże, każdy poród zdrowy i bezpieczny, mimo promili we krwi, i rodzą się potem takie biedne dzieci, skazane z góry na cierpienie. Kolejna niesprawiedliwość. Tak samo fakt, że czasem ktoś musi sie dużo modlić, prosić Boga, błagać, o jakieś podstawowe rzeczy potrzebne do życia. Inny smieje się modlitwy, obśmiewa nawet Boga- ale jemu sie powodzi, jemu sie darzy, sypie, bo ten co klęczy w kościele modli się za niego i prosi Boga by dał mu szansę sie nawrócić, więc niewierzący i niemodlący się nie musi się o nic starać, ma ludzi od modlitwy, sam nie musi się starać by wszystko mieć. Swiat jest pełen absurdów i nieprawiedliwości. Aż nie chce się wierzyć, że stworzyła go istota doskonała dobra i sprawiedliwa- Bóg. Ale koniec depresji, chciałam tylko sie podzielić moim niedowierzaniem. Oliwio to piękne że modlisz się o nawrócenie kogoś kto cię skrzywdził, będzie jeszcze piękniej jeśli tej osobie wybaczysz, zapomnisz i zaczniesz realizować swoje marzenia,a nie myśleć o tym czy innym się powodzi lepiej od ciebie. Czasami mnie też nachodzą takie myśli jak ciebie dzisiaj, myślę że każdego takie myśli nachodzą tak Oliwio, niesprawiedliwość społeczna bardzo boli. nie wiem jak to jest, ale nie patrzmy na to co kto niby ma, bo jak wiemy może nam się to wydawać. Rzeczywistość często bywa inna niż widok. Nie ma równości, sorry, takie mamy życie 😉 Dziewczyny, trzymajmy się, będę myślała o Was. dobranoc. Uważaj, Oliwio, nie dziel się za bardzo, bo Cię obskoczy zaraz chór zgorszonych gotowych do pożarcia, zaraz Ci zarzucą anty świadectwo. Ale ja Ciebie doskonale rozumiem, bo tak samo uważam. Eliszka przyłącz się do nas, tzn. Ali mnie, nie bądź uparta nie daj się prosić Eliszka to idz do innego lekarza, ja tez mam rozne stany, tez walcze, mam koszmary nocne, tylko ze Bog wystawiajac nas na probe daje nam tez potrzebne laski i jest to napisane w PISMIE SWIETYM. To ze normalnie rozmawiasz z ludzmi i normalnie funkcjonujesz nie znaczy, ze nie masz nerwicy! Wiem z doswiadczenia mieszkania z osoba, ktora nerwice posiada. I co to za tlumaczenie ze nie kwalifikowalas sie na leki? Ja poszlam do lekarza i powiedzialam ze potrzebuje srodkow antydepresyjnych i nasennych bo mam problemy osobiste i nie wyrabiam sama ze soba, dostalam kilka recept na zapas, wiec kiepskie tlumaczenie. I leki biore, gdy naprawde zle sie czuje, jest szereg roznych lekow, ktore dzialaja mniej lub bardziej, ale sprobuj nawet bez recepty, bo rzeczywiscie ciezko Ci pomoc jesli Ty nie chcesz sama sobie pomoc, wtedy nawet Bog Ci nie pomoze. Poza tym ja tez Cie juz pytalam o to podobnie jak lulu. Czego oczekujesz od Boga? Ze przyjdzie i Ci powie”ok jestes juz uwolniona”? PS mowi wyraznie „idz TWOJA WIARA Cie uzdrowila” wiec Ty moze nie wierzysz ze Bog moze Cie uzdrowic. Boże, ile mam jeszcze pisać, ze u lekarzy już byłam i to u niejednego. Takie tłumaczenie, ze mi lekarz nie dał leków, bo nie stwierdził nerwicy. Po prostu. A lekarz jest lekarz i wie, co mówi. Czy nie dość jasno się wyraziłam? Nie wiem, już naprawdę, pisze po mandaryńsku? Ale ja nie mam depresji i wyrabiam, nie mam takich objawów jak Ty. Przeczytaj, ze u lekarzy byłam. Sama sobie diagnozy nie postawiłam jak tu niektórzy na forum w kółko nasuwają o nerwicy. Nieprawda, że nie chce sobie pomóc. Bo już to robiłam wszystko. I Ameryki nie odkryliście. Ale dzięki za pocieszenie, ze nawet Bóg mi nie pomoże. Bardzo to podbudowujące. Pisałam, czego oczekuje. I nic więcej. Przeczytaj moje posty. Bo chyba nie czytałaś albo nie te, co trzeba. Ja nie mam koszmarów ani innych stanów jakichś tam. I wyrabiam ze sobą. Nie wiem, jakie są Twoje problemy, ale ja piszę o atakach złego ducha a nie o niewyrabianiu ze sobą. I tyle. A o uwolnienie się wiele modliłam i prosiłam, a uwolnienie rozumiem tak, że skończą się dręczenia i tyle. Skoro tyle mszy już było, modlitw. Czy to tak trudno pojąć? Eliszka, napisałaś do tego księdza, o którym Ci napisałam tydzień temu? Eliszka32 to egzorcysta się kłania czeka tam na ciebie z otwartymi rękoma chyba skorzystasz no chyba że znów się wymówisz czymś Dobranoc po raz trzeci i ostatni dzisiaj Lulu, ja różańca nie daje rady odmawiać… Nie mogę po prostu w takim stanie, w jakim jestem teraz, się modlić ani uwielbiać, wybacz. Życzę Wam obu powodzenia. Eliszka chodzi o to żebyś przeczytała tą modlitwę którą wkleiłam wyżej, tylko przeczytaj, przecież czytać komentarze możesz i umiesz czytać, jest krótka nie zajmie ci to nawet minuty przeczytałam Dobranoc, też już idę. To się zwracam, a o czym innym piszę jak nie o tym, że się zwracam? A Ty za kogo się uważasz, by oceniać moją wiarę? Sama zaczęłaś w swoim poście mnie osądzać. Nie uraziłeś mnie Józef,:). Jesteś jedną z tych osób tutaj, która rozumie, co się ze mną dzieje, tak, to są działania w afekcie, bo ja już nie mogę od wczoraj:(. Wczoraj myślałam, że zwariuje. Naprawdę. A Wy zamiast na mnie psioczyć, dobrzy chrześcijanie, to byście się lepiej za mnie pomodlili. Wiesz, to jest irytujące, jak po raz enty musisz od nowa tłumaczyć komuś, że u lekarzy już byleś, a oni dalej swoje…w kółko powtarzają, jakby nie czytali, co piszesz. Nie, Józef, wychrzaniłam wszystko, książki, karty, tarota spaliłam dwa lata temu, amulety też wywalone. Nie wróżę ani nic. Eliszka, napisałaś do tego księdza, o którym Ci napisałam w zeszłym tygodniu? Podaj mi jeszcze raz ten e-mail i nazwisko tego ks., zapiszę sobie na kartce. Jeśli możesz… Na stronie księdza jest formularz i tak się z nim kontaktujesz. Nazwisko księdza: ks. Piotr Markielowski W takim razie mam propozycję do wszystkich , którzy chcą i mogą by się modlic codziennie o zdrowie duchowe dla Eliszki , powiedzmy , że do końca tygodnia , jeśli ktoś chce dłużej to wolna wola . Nie musicie się zgłaszać , nie o to chodzi . Każde z nas we własnym sumieniu uzna jak długo poświęci czasu na modlitwę . Taki mały teścik wiary 🙂 Ja wierzę , że jej pomożemy 🙂 To może się da, bo tak to nie wiem po co, na co i o co się modlić. W takim razie się przyłączę. Teścik to nie, ale jakaś próba może być. Bo już ostatnio omijałam kościół, a teraz będę miała po co wstąpić. To do końca tygodnia. Wczoraj myślałam, ze oszaleje – tak w środku. To na pewno nie jest choroba psychiczna o podłożu somatycznym, tylko ataki złego. Bo to jest hardcore jakby z wewnątrz coś Tobą powodowało, nie mówię, ze mnie rzuca, bo nie, ale to jest taki płacz -tak głęboka rozpacz z dna samego, jakbyś już był w czyśćcu pozbawiony Boga, jakby już wszystko było przegrane i miał jakby taką rozpacz, że właśnie już na zawsze będziesz od Niego odcięty i nie było dla Ciebie miłosierdzia, a jeśli jest, to nie jesteś zdolny nic zrobić już, aby zacząć się modlić. I błędne koło i Cie morduje, jak wymioty. Ten smutek, ta zgryzota. To jest rozpacz o odcieniu takiej zgryzoty. Zgryzota – to jest idealne określenie na to, co ja przezywam, ta emocja równa się tak uch zgryzota wieczna. Wiesz, Józefie, sorry za ten opis, ale żeby to jeszcze lepiej zobrazować, to jest taka rozpacz, jak czasami człowiekowi chce się wymiotować, a nie ma czym, a mimo to go prze na wymioty, jest ten odruch organizmu taki, ale nie ma treści żołądkowej. Ble, wiem, opisuje fizyczne odczucia, jakich doznaje w czasie ataku. Oczywiście nie zwracam, tylko tak mnie prze na brzuch, stamtąd idzie – wzbiera fala rozpaczy… A z tym egzorcystą, naprawdę nie jestem gotowa, myślę o tym, ale się boję:(. Nie bój się, nie ma czego. 1. nie odpisze albo 2. napisze, że nie ma problemu albo 3. pomoże, pokieruje, podpowie. Dasz radę i będziesz wiedziała co robić, aby wyjść na prostą. To podaj mi jeszcze raz ten namiar ja sobie to teraz zapiszę, żeby mi nie uciekło. Bo nie mogę znaleźć tych postów sprzed tygodnia… 9 września 2014 22:53 Na stronie księdza jest formularz i tak się z nim kontaktujesz. Nazwisko księdza: ks. Piotr Markielowski Zauważyłaś jakiś schemat powtarzań się tych napadów ? Co któryś dzień , albo w konkretny dzien , albo po jakims Twoim działaniu , czy ma to jakiś cykl , czy jest przypadkowe . I jeszcze jedno. Wiem , że to może głupio zabrzmieć , ale czy nie masz u siebie jakichś książek o tematyce czarów np. Harry Potter . Twój stan jest szczególny , dlatego próbuję dociec a kiedyś słyszałem , że w książce są przepisane całe rozdziały z różnego rodzaju ksiąg okultystycznych . Wtedy z tego się śmiałem , ale teraz już biorę to pod uwagę . Nie oznacza , że każdy czytający , czy posiadający książkę ma od razu wyrzucić , czy spalić . Sam w domu z tego co wiem jakąś książkę mam , chociaż jej nie czytałem . Potteromania była jednak ciekawym zjawiskiem . Nie, żadnych takich książek nigdy nie czytałam nawet, ani o demonach, ani o niczym, nawet nie lubię Harrego Pottera:). Wywaliłam wszystko, ale jeszcze przejrzę na wszelki wypadek. Po prostu, jakby po dniach szczęśliwości, następowała czarna rozpacz. A może po muzyce, ale ona nie jest demoniczna, nie słucham żadnego metalu ani muzyki satanistycznej. Raczej jej słuchanie odzwierciedla moja dobre samopoczucie, a potem się rozpoczyna zjazd. Wczoraj obudziłam się rano zdefiona – momentalnie dopadło mnie w kiblu – i ryk – cały dzień i wieczór i noc prawie i szaleństwo oraz zgryzota. Ta muzyka , to jakas relaksacyjna , typu reika ?? No i wybacz , ale ta laska prababci nie daje mi spokoju . Pozbądź się jej . Zanieś do kogoś , jeśli nie chcesz wyrzucać , ale wynieś ją z domu . To ostatni z tego co piszesz element związany z prabacią , na którym bądź co bądź mocno się kobieta opierała . Może bawiłaś sie tą laską w międzyczasie zaczęłaś uczyć się tarota . Mogło to być wiele lat temu . Nie, nie, no nie popadajmy też w przesad, hehe, z laski nie wróżyła. A muzyka zwykła normalna nie żadne new age czy relaksacyjna. Jak tak byśmy do tego podeszli to znowu można popaść w demonofobię jakąś. Oczywiście, rozumiem Twoje intencje, należy być czujnym. Ja myślę, że masz rację z ta radością, że szatan się tego boi i kąsa. Przypadkowe, czasem np. parę miesięcy bez ataku jest, a nieraz raz na dwa miesiące, a nieraz np. co dwa tygodnie. A nieraz coś się tam zacznie, ale nie rozwinie i gdzieś po kościach pójdzie,. A jak się to dzieje, to z znienacka następuję rozdrażnienie, zmiana nastroju, te myśli i dalej cały schemat. Czasami, jak jestem zmęczona, przed okresem, ale to nie ma reguły. Bo nie zawsze tak jest, więc jakiegoś działania, które by to poprzedzało, nie zauważyłam. Nie zauważyłam związku z jakimiś swoimi działaniami. Nie wiem. Wczoraj jak mnie złapało rano, to akurat był 8 września, dzień związany z Maryją. Ostatnio taki atak miałam dwa tygodnie temu, a wcześniej w czerwcu raz miałam zjazd, a wcześniej długo nie miałam. Nie ma reguły. Raz taka złość i płacz dopadły mnie na mszy o uzdrowienie, że odwróciłam się na pięcie i wyszłam z kościoła, nigdy tego nie było wcześniej. To było w czerwcu to wyjście z kościoła w złości w takiej zgryzocie zdławionej i rozpaczy. I cała drogę powrotną płakałam. Ludzie się patrzyli jak na… Wiesz, co, napisze może coś takiego dziwnego, ja ogólnie czuję się dobrze, mam wzrost energii, takiej wiary w siebie i w ogóle jestem nieraz w takim nastroju, że np. bym na okrągło tańczyła, muzyki słuchała, jestem miła dla ludzi, otwarta, serdeczna, jak ja piszę takie rzeczy jaki dzisiaj to muszę mieć odpał naprawdę i to silny. No, i np. i radość i to następuje często po takich dniach radości i spokoju. Co o tym sądzisz? Przykro mi, ale mam bardzo podobnie. Też mam „napady” (oczywiscie po swojemu), ale ogólnie nie łażę z nosem na kwintę. Zazwyczaj jestem radosna, co tu pisać, podobnie po prostu. dodam tylko, bo jeszcze zerkam na Was, pracuję w nocy ;), więc dodam, że to nie takie proste jak sądzicie z tymi rzeczami niby związanymi z okultyzmem , magią, żeby się od nich odciać. np. jak się pracuje w reklamie, czy w kwestiach trochę związanych z filmem i różną tematyką. nie da się wtedy mieć ograniczeń, trzeba być otwartym, bo inaczej wychodzi wszystko sztywne jak u świadków Jehowy, chodzi mi o ich okropny wygląd publikacji. 😉 Ale to tylko tak. Bo ataki pomiędzy ogólną radością i dobrym samopoczuciem to wygląda podobnie. Niestety, nie biorę pod uwagę wchodzenia głębiej. Z moja prababcią też żadnych kart ani pamiątek nie mam. Nie wiem, ale też nie zawsze po muzyce, ale zawsze i często po tym, jak jestem zadowolona i w dobrym nastroju to za kilka następuje atak. Najpierw robi mi się przykro. To jest pierwsze uczucie. Po mojej prababci została tylko laska, ale on wisi w piwnicy;) Ja naprawdę, żebym pisała innym osobom rożne złośliwości to muszę być w takim stanie, bo inaczej bym nie napisała tego. Na przykład często jak mi się zrobi przykro i to zupełnie wywołuje to uczucie przykrości i smutku, co za tym idzie, rzecz dobra pozornie, bo zaraz jest myśl, ja tam nigdy nie będę tak miała, albo tak żyła, mnie nic nie czeka dobrego, i są myśli negatywne o Bogu pod wpływem tego czegoś odczuwam taki dołek, smutek i wtedy dochodzi złość, żal, gorycz i zgryzota jest na samym końcu. I tak się rozkręca. Eliszka – wydaje mi się, że Józef Ci sporo wyjaśnił. Głupio jest mi pisać o sobie, szczególnie w takim kontekście, ale jeśli CI ma to w czymś pomóc. Ja przechodzę przez coś podobnego, ale u mnie wydaje mi się, że jest to słabsze, również mam „jakby wymioty”, staję się złośliwa, wobec niektórych osób, zupełnie bez powodu, najgorsze, że wiem, że te osoby sobie na to nie zasłużyły. Niedawno zdarzył mi się grzech związany z nieczystością, po czym nie mogłam sobie dać rady ze sobą, złapałam takiego strasznego doła i o mało się nie pokłóciłam ze wszystkimi. Dawno tak nie miałam. Też jestem zwykle radosna, miła itp. U mnie problemem był grzech nieczystości, może jeszcze jest, sporą część życia wierzyłam w horoskopy, jakiś rok temu kontaktowałam się z wróżką przez internet, ale szybko zaniechałam tego. Ze wszystkiego się wyspowiadałam. Jednak nigdy nie odbyłam spowiedzi z całego życia, a myślę, że jest ona mi potrzebna. Do tego dochodzą jeszcze koszmary senne oraz lęki. Czułam, że coś ze mną nie jest ok, tylko nie wiem, czy to psychika, czy sprawy duchowe. Wówczas napisałam do księdza egzorcysty, też się bałam, myślałam nawet, a pewnie napisze nic Ci nie jest. Tak się nie stało. Dał mi kilka rad i zaprosił na rozmowę. Jednak do niej nie doszło, głównie dlatego, że sama stwierdziłam, że pewnie przesadzam, jestem przewrażliwiona itp., poza tym nagle wiele problemów na mnie spadło, więc nie myślałam o niej. Już nie rozpisując się, mój stan niby się poprawił, potem znów straszny spadek. Wówczas zawołałam do BOga , ratuj mnie, jeśli mi jest faktycznie potrzebny ksiądz egzorcysta, proszę pomóż, jednocześnie mocno w to wątpiłam. W niedługim czasie, można powiedzieć przypadkiem, trafiłam na zwykłego księdza, który nie wiedząc wiele o mnie, stwierdził, że nie jestem do końca wolna i skierował mnie właśnie do ks. egzorcysty, za co jestem mu ogromnie wdzięczna. Oczywiście też się bałam iść do niego, ale dziś już wiem, że nie ma czego, strach ma wielkie oczy, a jest to konieczne. Trzeba podejść trochę jak do wizyty u lekarza 🙂 Iść, nie bać się, jeśli to możliwe i przede wszystkim go słuchać. Mam nadzieję, że to przeczytasz i skontaktujesz się z księdzem. Z drugiej strony też nie ma co się denerwować i wyolbrzymiać wszystkiego, bo lęk nie jest dobry w tej sytuacji, a co więcej może pochodzić od złego. Nie bój się, nie analizuj tak wszystkiego na 1000 kawałków, bo im więcej się zastanawiasz tym, mniej wiesz, dziś myślisz tak, jutro zupełnie odwrotnie, ja tak miałam i tylko straciłam czas, i się dużo bardziej umęczyłam. Po prostu skontaktuj się z nim, nawet jeśli myślisz, w tym momencie, że nie ma po co. Choć nie wiem co Ci jest dokładnie, bo tutaj musiałby się wypowiedzieć przede wszystkim ksiądz, ale po przeczytaniu Twoich wszystkich komentarzy, stwierdziłam, że objawy niestety mamy prawie identyczne. Szatan boi się ludzi radosnych , coś takiego mówił pewien egzorcysta . czyli wychodzi na to , że pewien rytm jest. W Twoim przypadku to się sprawdza bardzo widocznie . Cos w Tobie siedzi , co gdy za bardzo poszturasz kijem , jak psa to zaczyna kąsić , gryźć ten kij . Tym kijem jest Twoja radość . czyli , gdybyś była smutna w depresji , to ataków by zapewne było mniej albo wcale . Dlatego nie ustawaj w radości Zapewne znasz temat związany z biorytmem , tego typu cykle można by pewnie umieścić w fazę Twojego biorytmu . Sprawdź sobie , czy ma to jakiś sens na podstawie ataków . Niewiem jak się zapatruje kościół na biorytmy , ale to chyba nie jest czarna magia . Niekoniecznie są one miarodajne , ale może akurat . Znając schemat , można próbować cos przeciwdziałać . Oczywiście wizyta u egzorcysty zrobiłaby napewno więcej , ale dopóki nie będziesz gotowa , to dobrze przynajmniej poznać zamiary wroga , kiedy chce atakować . Nieraz taki ciąg trwa dwa dni, trzy dni, potem wygasa, rozchodzi się, do następnego ataku. Jak stan zapalny, jak infekcja, jak zimno na wardze. Wiesz, ale wcześniej nie było radości i też mnie kąsał i zjazdy były te same, ale może coś w tym jest, cieszy się, to ja jej zaraz wsadzę kij w mrowisko. Albo np rodzi się myśl, ze ja nigdy nie będę szczęśliwa, i bęc, dalej są złe myśli o Bogu pt tak, to prawda, że nie będę szczęśliwa, bo Bóg mi na to nie pozwoli, nie dalby mi nigdy nikogo, kto by mnie kochał i zawsze będę sama i nieszczęśliwa, a wtedy zaczyna się zal, smutek, wyrzuty, pretensje do Boga i ja naprawdę w to wierze, ze tak będzie, bo jak może być dobrze? Skoro zawsze było źle. I jeszcze bardziej mnie to popycha do beznadziei, rozpaczy, kłótnia z Bogiem, ja woje, a On milczy, a ja się wkurzam, że milczy, i jest takie coś, ze skoro ja tak cierpię, to znaczy że wolna nie jestem wciąż, a skoro mnie Bóg nie uwolnił, a mól, wiec dlaczego, Boże, i szał, i czujesz mur. Mur milczenia. Mur rozpaczy, żalu, złości, zgryzoty. I nabierasz przekonania, ze jak tak, to Bogu nie można ufać, to znaczy ze nie jest miłosierny i nie kocha cię, nic dla niego nie znaczysz, bo nie chce cie uwolnić, bo ma takie widzimisię, bo to tyran, krwiopijca, chce, bym cierpiała i tak dalej i tak dalej. I karuzela trwa. Bluźniercze myśli, oskarżenia pod adresem Boga, i wpadam w szaleństwo i rozpacz jak takie dziecko małe, które ryczy aż się krztusi z płaczu, a matka je buja i nie jest w stanie go ani uspać, ani utulić i nie wiadomo, czemu się drze ten dzieciak, jak opętany. Opisałam Ci szczegółowo modus operandi. Chyba udało mi się opisać cały przebieg od myśli do działania:). Co tym sądzisz? Myślę , że egzorcysta będzie konieczny a ja i zapewne jeszcze wiele osób będziemy wspierać Cię duchowo byś miała siłę udac się do niego . Moje lęki miały całkiem inną naturę i skończyły się z dnia na dzień . Dlatego trwam w wierze , bo wiem od czego uciekłem . Musisz być naprawdę wierząca , że z takiego kalibra do Ciebie ładują . Na słabe duszyczki wysyła sie byle co, jakąś wagę piórkową a na Ciebie posłali wagę ciężką , albo super ciężką . Ale tak jak to Ci kiedyś pisałem , Ty byłaś łącznikiem , czyli kimś cenniejszym od tych co do Ciebie przychodzili . To cos co siedzi w Tobie , nie chce wyjść , bo jego zadaniem jest Ciebie sprowadzić z powrotem do wróżb . Słuchaj, sprawa jest taka, że jedna i ta sama osoba ma w biurku obrazki z nowenną pompejańską, które rozpowszechniała i jedna i ta sama osoba ma zjazdy bluźniercze i ataki. Tą osobą jestem ja. Piszę o sobie – jak ktoś chory na schizofrenie. Wiesz, ja nie wróżyłam ludziom, tylko sobie, sama za to słuchałam wróżb – przez telewizor i kontaktowałam się z wróżkami telefonicznie. Ale jak to jest możliwe – byłam bardzo pobożna przez dwa lata, szukałam Go, na wszelkie msze szłam, spowiedź co miesiąc, komunia, potem nowenna, obrazki kupiłam, zaczęłam roznosić po kościołach( mam wciąż). A z drugiej strony – to co tu opisuję i to, co tu mogłeś przeczytać i wyciągnąć wnioski. Jakby dwie różne osoby to były, a to jest jedna i ta sama osoba. Czyli ja. Wszystko chyba zależy od tego na ile potrafiłaś się otworzyć na świat duchów. Ja również miałem w swoim życiu epizody , czy to z Kaszpirowskim , czy z okolicznym wróżbitą , oglądałem również wróżki w tv , też dzwoniłem . Byc może moje przetrącone zycie , to że nic się nie układało miało swoje podłoże w tym działaniu. W tych moich zainteresowaniach . Takie rzeczy bardzo pociągały a że człowiek dodatkowo lubiał czytac ksiązki , to nic nie stało na przeszkodzie , by wejść i w ten kierunek . Tyle tylko , że w moim przypadku akurat karty i jakiekolwiek na nich operowanie były mało istotne. Nigdy mnie nie pociągały . Do tej pory niewiem jak się stawia pasjansa 😉 a z okultyzmu i wszystkich z tym związanych spraw wyspowiadałem się dopiero w ten piątek , który był kilka dni temu . Po prostu sobie zapomniałem i dopiero kazania Witko uświadomiły mi , że przecież kiedys mocno się angażowałem . Spowiedź dla mnie była teraz raczej tylko dopełnieniem , bo ja swoje uzdrowienie dostałem w momencie nawrócenia . I tak już mija prawie rok od tego czasu i widzę jak wszystko ładnie się układa . Ufajmy , że wszystko będzie dobrze 🙂 No, wiesz, u mnie ewidentnie są to działania złego ducha. Jestem o tym przekonana. To jedno. A jeśli idzie o zaangażowanie w świat wróżb i magii, to u mnie było od 10-11 horoskopy astrologiczne, karty klasyczne( na nich wróżyła moja prababcia całe życie), potem później trochę – runy, senniki, książki o tarocie, numerologia jednocześnie( ale tutaj szczerze nie wiem, co może być takiego w samej symbolice liczb jako takiej, bo tarot jest niebezpieczny ze względu na wymalowane na nim symbole masońskie i satanistyczne – często ukryte, tym bardziej jak ktoś nie jest świadomy ich znaczenia i tego, że to są w ogóle takie znaki, odwołanie też do mitycznych, pogańskich sił natury być może ). Potem będąc już na studiach, czytałam wciąż książki o numerologi,i a tak mniej więcej na cztery lata przed moim nawróceniem kupiłam sobie karty tarota i sobie je stawiałam, ale nikomu innemu nie wróżyłam. Nigdy też tak naprawdę nie wierzyłam w te własne wróżby, a w międzyczasie kilka lat też oglądałam programy tv z wróżkami i kontaktowałam się z nimi telefonicznie. Zatem, Józefie, u mnie tak to było. Sądzę, że to na pewno mnie otworzyło na ileś tam, na ile tego nie wiem, na działanie złego ducha. Być może było też jakieś przekleństwo międzypokoleniowe, o którym nie wiem, ponieważ ta moja prababcia często przeklinała różne osoby w rodzinie. Widzisz, ale na moją starszą siostrę to jakoś nie padło. Nie powiem, żeby wiodło się jej w życiu jakoś nie wiadomo jak super, ale na nią to nie padło jakoś – to całe odium wróżbiarsko-magiczne. Na przykład. Eliszka , tak z ciekawości zapytam , jaki miałaś procent sprawdzalności swoich wróżb ? Ta Twoja prababcia robi się coraz ciekawsza . NIestety w temacie przekleństw międzypokoleniowych niemam wiedzy . Jesli prababcia rzuciła jakąś klątwę na np swoją córkę a Twoją babcię to może być różnie . Niekoniecznie to musiało być cos demonicznego , ale po prostu złe słowa a w ustach kobiety , która miała kontakt ze światem duchów mogło odnosić skutek . To jest hardcore, ale to, co napisałeś, to też jest ciekawe. To coś siedzi w każdym razie. I medalik też sobie kupiłam z matką Bożą z Pompejów, a ostatnio porwałam książeczkę z różańcem zawierzenia, która kupiłam tydzień temu, jak poszłam na msze o uzdrowienie. Na tych mszach( na jednej z nich) doświadczyłam tak silnego lęku raz, kiedy mnie dotknęło takie gorąco, ten lęk czułam w brzuchu – silny lęk. To było 25 marca w święto zwiastowania. Po prostu czerń z bielą pomieszana, jakby walka dwóch osób po przeciwnych stronach barykady trwała. A wszystko w jednym człowieku – we mnie się rozgrywa. Jak czytam wasze nocne rozmowy aż mi serce się rwie by opisać swoje ostatnie przeżycie i wiecie co dziękuje Bogu, że o tym piszecie bo czasem sama mam wrażenie że zwariowałam w swojej wierze. Odmawiam kolejną NP i kolejny raz powracają myśli o przekleństwach pokoleniowych. Ojciec Witko bardzo wyraźnie o tym mówi. Zaczęłam się nad tym mocno zastanawiać..dlaczego nic mi się nie udaje, ciągle pod górę,chwila jest dobrze po czym jak spod ziemi wychodzi zło i brak logiki w podejmowanych decyzjach które są opłakane w skutkach…tydzień temu myślę sobie wyspowiadam się jeszcze raz z całego bagna w którym żyłam wcześniej…idąc do spowiedzi byłam cała mokra,pot leciał mi po plecach,usta zaklejały się same z przerażenia – nigdy tak się nie czułam przed spowiedzią…Podczas spowiedzi po raz pierwszy w życiu spotkałam Jezusa – ta naprawdę! na drugi dzień byłam już na mszy o uzdrowienie i uwolnienie prowadzoną przez Ojca Witko…co tam się ze mną działo…Ojciec modlił się za osoby przeklęte…siedziałam skulona,cała mokra w głowie czarno myslałam że głowę mi rozsadzi czarnoooo i mrok przed oczami i ten pot skraplający się po plecach…czułam że Jezus mnie uzdrawiał i Jego Łaska trwa do chwili obecnej…pokój w sercu,już tak nie szaleję jak kiedyś, wierzę że pomalutku moje życie nabierze kolorów…Ja jestem już inną dziewczyną – mówię ostatnio do mojej mamy:wiesz ja jestem na takim etapie z Panem Jezusem że mogę już iść do Niego…a ona patrzy na mnie jak na wariata i mówi:ty przeginasz już w drugą stronę…(kiedyś nie chodziłam do kościoła…)potem nastąpiło nawrócenie i już nie wyobrażam sobie życia bez kościoła, modlitwy, różańca…. Cieszę się że mama tak mi powiedziała bo to oznacza że łaska „przez skórę”prześwituje :)) dobrze, że opisujecie swoje emocje i uczucia które przeżywacie te dobre i złe bo człowiek wtedy nie czuje się sam w swoim przeżywaniu… modlę się za nas wszystkich… :)) Cyklotymia jest zasadniczo spokrewniona z zaburzeniami dwubiegunowymi, ponieważ również tutaj naprzemiennie występują fazy maniakalne i depresyjne. W cyklotymii jednak fazy te nie mają aż takiej intensywności i nie od razu rzucają się w oczy. Osoba dotknięta cyklotymia przeżywa raz okres lekkiej depresji, raz znowu okres łagodnej manii, pozbawiony jednak jej wyraźnych, ostrych cech; przepełniają wtedy energia i aktywność. Nic dziwnego zatem, że cyklotymia rzadko bywa diagnozowana, ponieważ jej objawy nie są ani specjalnie widoczne, ani też nie są odbierane przez otoczenie jako choroba. Przypuszczalnie w życiu większości z nas dobre okresy przeplatają się ze złymi. Najczęściej jednak potrafimy wskazać przyczynę odmiennego nastroju. W wypadku cyklofrenii i zaburzeń dwubiegunowych jest inaczej: tutaj zmiany nastroju następują bez wyraźnych przyczyn. Dlatego diagnozę można postawić tylko wtedy, gdy prawidłowość tę zauważy ktoś z rodziny czy najbliższego otoczenia osoby dotkniętej takimi objawami i namówi ją do pójścia do lekarza. Nieraz jednak nawet lekarz ma trudności z postawieniem właściwej diagnozy, ponieważ, żeby była ona pewna, trzeba stwierdzić, że w zachowaniu danej osoby okresy łagodnej depresji, przedzielane okresami łagodnej manii i ewentualnie okresami względnego zdrowia występowały w ciągu co najmniej dwu lat. Dlatego trzeba zaobserwować objawy charakterystyczne dla poszczególnych faz, pamiętając o tym, że przejawiają się one dość dyskretnie. Ta ważna rola – obserwatora i informatora – przypada bliskim osoby dotkniętej cyklotymia. Może się zdarzyć, że cyklotymik przeżyje całe życie, ani razu nie zgłaszając się do lekarza. W tym wypadku dana osoba nie odczuwa większych problemów i jest mniej lub bardziej zadowolona ze swego życia. Przeważnie jednak nie kończy się na łagodnych problemach. Wraz z upływem lat stan cyklotymii przechodzi często w „prawdziwe” zaburzenie dwubiegunowe I lub II, a więc w depresję z fazami manii albo znacznego obniżenia nastroju. Wtedy sytuacja staje się poważna i koniecznie wymaga leczenia. Lepiej zaryzykować i podnieść fałszywy alarm, niż pozwolić depresji na dobre się zakorzenić. Ta niepozorna forma depresji, jaką jest cyklotymia, daje się leczyć – im wcześniej zostanie rozpoznana – ze szczególnie dobrym skutkiem. Cyklotymik to osoba cierpiąca na cyklotymię. Cyklotymik przechodzi od nastroju radosnego pobudzenia do nastroju depresji i apatii. Cyklotymik kręci się w kółko wokół swych naprzemiennych nastrojów i stanów emocjonalnych. Zaburzenie afektywne to zaburzenie endogenne, w którym co jakiś czas występują wahania nastroju oraz zaburzenia emocji i aktywności. Do objawów zaburzeń afektywnych należą zespoły depresyjne, hipomania i stany mieszane. Zmiany nastroju są spontaniczne i nie wykazują związku z wydarzeniami życiowymi. Cyklotymia jako poważna choroba pojawia się zwykle u osób, których krewni cierpią na chorobę afektywną dwubiegunową lub ktoś już chorował wśród przodków. Cyklotymia może utrzymywać się przez całe dorosłe życie, zatrzymać się tymczasowo lub na stałe albo przerodzić się w poważniejsze wahania nastroju. Oprócz czynników genetycznych na wystąpienie cyklotymii mają wpływ: niski poziom serotoniny, wysoki poziom kortyzolu, a także stresujące wydarzenia. Ponadto ważną rolę pełnią czynniki środowiskowe i wychowanie. W leczeniu cyklotymii istotne są regularne ćwiczenia fizyczne a nie tylko przyjmowanie leków. Warto także skorzystać z intensywnej, długotrwałej psychoterapii, aby nauczyć się radzenia sobie ze stresem i rozładowywaniem emocji. Ja tam nie mam żadnej cyklotymii ani depresji dwubiegunowej ani w ogóle żadnej depresji. W moim przypadku nie chodzi o przechodzenie ze stanu pobudzenia do stanu odrętwienia. Jeszcze raz powtarzam. To jest co innego. Bo ja jestem zrównoważoną osobą na co dzień, a to, co ja przeżywam, to są po prostu ataki złego ducha w wyniku otworzenia się na świat duchów i doznane zranienia plus być może sprawy pokoleniowe też( wróżby, brak ufności do Boga, grzechy przeciw I przykazaniu). Depresja dwubiegunowa to coś zupełnie innego – a wygląda tak, ze człowiek cały czas funkcjonuje na dwóch biegunach i tylko taki jest jego stały i jedyny sposób funkcjonowania – jak maszyna dwu funkcyjna, która raz albo mieli, albo kroi( tak to porównam), ale to jest co innego niż epizod zdarzający się bez reguły raz na x czasu na tle normalnej całości, a nie funkcjonowanie stale na dwóch skrajnych na przemian biegunach. Ludzie, uwierzcie, co piszę. Wiem, co mam, więc proszę uwierzcie i nie wmawiajcie chorób, których ktoś nie ma, bo każdy poza tym, że u lekarza/y był, to jakoś sam siebie też potrafi ocenić, bo już nie wiem, jak wam to wytłumaczyć. Znam chyba najlepiej własną historię życia, proces nawracania się i życie duchowe. W moim przypadku jest to duchowe. Wiem, co piszę. Jeśli ten wpis mnie też miał jakoś zahaczać… To dlaczego nie pójdziesz do egzorcysty? Może dobrze ci z tym dręczeniem i nie chcesz się go pozbyć? Lulu, no to pójdę. Ale nie jestem gotowa na to dziś ani jutro… Zrozum…Jak ja bym napisała, że komukolwiek jest dobrze z jakimś problemem. To, że go rozkminiam na forum, to nie znaczy, że się nad nim zaczęłam zastanawiać dopiero teraz i nic z nim dotąd nie robiłam( już nie będę się powtarzała), a egzorcyzm jest rzeczą ostateczną przeważnie, gdy nie ma jakichś manifestacji złego ducha wyraźnie i natychmiastowo na niego kierujących, jak na przykład to, ze się rzucasz na mszy i. musi cię wynosić z niej kilku ludzi i wtedy biorą Cię doi kapłana na zakrystię, bo wtedy już wiadomo, że ktoś tego egzorcyzmu wymaga. A u mnie nie było takich rzeczy. I jak będę na to gotowa, to napiszę do tego księdza… ok Eliszka – nie do końca masz rację, sami księża egzorcyści twierdzą, że najczęściej odmawiają modlitwę o uwolnienie, a nie egzorcyzmy, które się odprawia nad opętanym, a nie zniewolonym. Niepotrzebnie zwlekasz. Eliszka – nie jestem księdzem, a myślę, że tylko on może CI dać właściwe rozeznanie, jednak po przeczytaniu Twoich komentarzy, chcę Ci powiedzieć, że objawy, które masz są prawie identyczne do moich (min. „wymioty”). Powody zniewolenia, które opisałaś również, u mnie doszła jeszcze nieczystość. Po raz kolejny poszłam na Mszę z modlitwą o uzdrowienie, nic się takiego wcale nie działo, jak piszesz, nie rzucałam się itp., jednak nie będę się wdawać w szczegóły. Po krótkiej rozmowie z księdzem, ów ksiądz stwierdził, że nie jestem całkiem wolna, potrzebuję modlitwy o uwolnienie i skierował mnie do księdza egzorcysty. Również miałam tysiące myśli, aby tam nie iść, min. lęk, albo że to choroba psychiczna, ale zaufałam księdzu, ( jestem mu wdzięczna za zainteresowanie), sama pewnie bym coś wynalazła, aby jednak nie pójść. Już u egzorc. byłam, chociaż ogromnie się bałam zupełnie niepotrzebnie, bo też miałam inne wyobrażenie co do wizyty. Więc nie wiem na co czekasz, tym bardziej, że czasem i tak trzeba poczekać na wizytę, możesz np. napisać maila. Dostałaś nawet namiary. Zrób pierwszy krok, nie kombinuj, bo tak to zawsze się coś znajdzie, aby nie pójść, np. Twoje myśli, albo jakieś inne przeszkody, nawet zdarzenia losowe, wszystko będzie się jeszcze bardziej przciągać, a Ty będziesz niepotrzebnie cierpieć. Ale ja nie mam wymiotów, nie pisałam ze je mam, tylko taki odruch rozpaczy mam. Chyba używam zbyt wielu porównań mylących. Mam rozpacz starszną mega i zgryzotę. Chciałam to tak obrazowo opisać. Ale wymiotów nie, bólów żadnych tez nie, tylko mega rozpacz granicząca z szałem. Wezmę to pod uwagę, co mówisz:). Dzięki. Eliszka – wiem, że nie masz wymiotów, dlatego napisałam w cudzysłowiu, ja tez nie mam, tylko takie odczucie, jakby coś chciało ze mnie wyjść, a nie mogło. do Eliszki – zamów w swojej intencji Msze św. , tymbardziej jeśli masz problem z modlitwą, mi to bardzo pomogło, możesz sformułować w np. w intencji Panu Bogu wiadomej, albo o rozwiązanie problemu, albo po prostu o uzdrowienie czy uwolnienie, możesz też przez internet oraz byćmoże o przerwanie więzów międzypokoleniowych (ze względu na o babcię) idę popłakać, dobranoc Nie płacz, mam nadzieję, ze nie przeze mnie:) bez obaw, nie przez ciebie, płaczę nad swoim beznadziejnym życiem Małgosia: Nowenna za męża i małżeństwo Marta: Maryja uratowała moje małżeństwo Beata: Małżeństwo mojego syna uratowane dzięki nowennie pompejańskiej Martyna: Nowenna pompejańska działa cuda! Przez przypadek natknęłam się na świadectwo kobiety, która uratowała swoje małżeństwo właśnie dzięki Nowennie Pompejańskiej. Filmik trwał prawie godzinę, ale oglądałam z takim zainteresowaniem, że nie wiedziałam, że już się skończył. Ta historia wydarzyła się kilka miesięcy temu, a konkretnie na samym początku Roku Miłosierdzia. Wraz z narzeczonym wróciliśmy z wakacji podczas których nie chodziliśmy do kościoła, nie dotrzymywaliśmy Przykazań Bożych. Hulaj dusza, piekła nie ma. Ogólnie byliśmy wtedy osobami wierzącymi i chodzącymi do kościoła, ale nigdy wcześniej nie doświadczyliśmy Boga Żywego. Nasza wiara była słaba. Nie rozumieliśmy, nie wiedzieliśmy. Wracając z podróży, uświadomiłam sobie, że między nami jest na prawdę źle - ciągłe kłótnie, brak szacunku - związek był na skraju wyczerpania, tracił sens, a ja tak bardzo pragnęłam go uratować. Kiedy byłam już w domu, włączyłam laptopa i zaczęłam szukać jakiegoś rozwiązania tego problemu. Jakiejś ostatniej deski ratunku. I wtedy przez przypadek natknęłam się na świadectwo kobiety, która uratowała swoje małżeństwo właśnie dzięki Nowennie Pompejańskiej. Filmik trwał prawie godzinę, ale oglądałam z takim zainteresowaniem, że nie wiedziałam, że już się skończył. Oczywiście to nie był przypadek, że się na niego natknęłam. Nic nie dzieje się przypadkiem, ale wtedy jeszcze tego nie wiedziałam. Po obejrzeniu tego nagrania od razu postanowiłam, że odmówię całą Nowennę, ale żeby było trudniej - cztery tajemnice, a nie trzy. Chciałam najpierw zamówić książeczkę, różaniec pompejański i kalendarzyk, aby odhaczać kolejne dni. Ale klamka zapadła. Zbliżała się godzina 21, więc postanowiłam, że pójdę już spać, aby wcześniej wstać - wszystko zamówić. Zgasiłam światło, położyłam się do łóżka, zamknęłam oczy. Po kilku minutach zaczęłam się dziwnie czuć. Zaczęłam czuć strach, który z każdą sekundą stawał się coraz większy. Byłam pewna, że ktoś jest w moim pokoju. Nie wiedziałam, co się dzieje. Kiedy miałam zamknięte oczy, widziałam cień, który przelatywał mi tuż przed oczami. Czułam dziwne i przerażające wibracje w nogach, tak jakby ktoś albo coś miało mnie zaraz za nie złapać, cała się zaczęłam pocić. Wstałam natychmiast, zapaliłam światło. Pierwsza myśl - różaniec. Usiadłam na łóżku, opatuliłam się i zaczęłam się modlić. Nic się nie zmieniało - nadal czułam czyjąś obecność w pokoju, czułam ten przeraźliwy strach, który mnie nie opuszczał. Zaczęłam szukać przyczyny w Internecie. Okazało się, że mogło to wynikać z obecności złego ducha, który się wkurzył, że chcę odmawiać Pompejankę. Byłam przerażona. Nie spałam całą noc. Mieszkam obok kościoła, więc o szóstej rano byłam już na mszy. Poszłam do spowiedzi i opowiedziałam wszystko księdzu, wyspowiadałam się z grzechu. Nie wiem kiedy zaczęłam płakać. Czułam ogromne oczyszczenie. Całą mszę przepłakałam, czując ulgę. Ksiądz poradził mi skontaktować się z egzorcystą z naszej parafii. Zaniechałam to, bo pomyślałam, że to koniec. Wygrałam. Niestety byłam w wielkim błędzie. Oczywiście wszystko opowiedziałam chłopakowi. Dzwoniłam do niego w nocy, ale nie odbierał. Jak już mieliśmy okazję porozmawiać, to był sceptyczny. Chyba średnio mi wierzył. Razem pracujemy, więc byłam wykończona po nieprzespanej nocy. Kilka godzin później zostałam sama w pracy. Zaczęło się ściemniać dosyć wcześnie - była zima. I znowu to uczucie. Znowu poczułam czyjąś obecność. Kompletnie nie wiedziałam co zrobić. Czułam, że zły duch mnie nie opuścił. Zaczęłam zgłębiać wiedzę, jak się przed tym bronić. Modliłam się. Czekałam aż przyjdzie do mnie różaniec pompejański, aby zacząć Nowennę. Wróciłam do domu, położyłam się i to samo. Nie wytrzymywałam psychicznie. W środku nocy udało mi się dodzwonić do chłopaka i pojechałam do niego. Ale niestety też nie spałam. Już dwa dni chodziłam jak zombie. Trzeciego dnia byłam na skraju załamania, płakałam. Poprosiłam chłopaka, by został u mnie na noc. Zasnął natychmiast - ja nie mogłam. Obudziłam go w środku nocy. Włączyliśmy jakiś film, abym spróbowała skupić uwagę na czymś innym. W końcu razem się modliliśmy. Około 3-4 nad ranem zasnęłam. Chłopak odłożył laptopa na ziemię. Położył się i zamknął oczy. Kiedy je otworzył, znowu miał laptopa na kolanach. Był przerażony. To był moment, kiedy mi uwierzył. Czwartego dnia poszłam do spowiedzi i przeżyłam najowocniejszą i najpiękniejszą spowiedź w swoim życiu. Ksiądz powiedział, że po tej spowiedzi już więcej nic mnie nie będzie dręczyć, bo wyrzekłam się wszystkich grzechów. I miał rację. Jednak to nie jest koniec historii. Kiedy otrzymałam już różaniec i instrukcję, zaczęłam się modlić. Każdego dnia cztery różańce. Było ciężko. Bałam się modlić w nocy. Nie spałam już sama, ale z chłopakiem. Nic mnie nie dręczyło, ale został uraz w psychice. Któregoś dnia poszłam na mszę o uwolnienie, która jest raz w miesiącu w naszej parafii. Wszystko było na początku okej. Pod koniec mszy ksiądz egzorcysta powiedział że teraz będzie największe uwolnienie poprzez różaniec. Najświętszy Sakrament został wystawiony i zaczęła się modlitwa. Przy którymś Zdrowaś Maryjo w drugiej dziesiątce zaczął się ten sam koszmar co tamtych nieszczęsnych nocy. Tylko było gorzej. Zaczęłam mieć mroczki przed oczami, cała się spociłam, spodnie można było wyrzynać z wody, mdlałam, nie mogłam oddychać i ledwo co widziałam Sakrament. Zaczęłam błagać Maryję i Boga, aby to minęło. Nie mogłam nic mówić. Nie mogłam wypowiedzieć ani jednego słowa. Miałam paraliż. Ale po moim błaganiu to minęło. Mogłam już mówić i modlić się normalnie. To było przerażające, ale i niesamowite doświadczenie. Od tamtej pory nic takiego nie doświadczyłam. Wierzę, że zostałam uwolniona. Na początku kwietnia skończyłam Nowennę. Pokornie prosiłam, aby Pan Bóg wypełnił swoją wolę. Prócz tego, że się nawróciłam, uwierzyłam i byłam szczęśliwa, to kilka dni po skończonej Pompejance otrzymałam pierścionek zaręczynowy. Spełniło się moje największe marzenie. Dla mnie to był cud. Naprawdę. Moja wiara jest głęboka jak nigdy wcześniej. Pan Bóg dopuścił do mnie coś złego, aby mogło z tego wyniknąć jeszcze większe dobro. Byłam w tym roku w Częstochowie, na pielgrzymce. Niektórzy uważają, że zwariowałam, ale po prostu odnalazłam Boga Żywego. Każdego dnia się modlę. Bóg dał mi łaskę modlitwy, bo wiem, że sama bym sobie nie dała rady. Nikt by nie dał. Wszystkie nasze modlitwy są dzięki Duchowi Świętemu. On nas kieruje. Życzę wszystkim tego samego. Tego szczęścia. Spokoju ducha. Kiedy jesteś z Panem Jezusem nic Ci nie zagraża. On przemienił moje serce i wiem, że to samo może zrobić z Twoim. Musisz tylko Go poprosić.- Чаሗոжαኗሕф цጲсреչащеլ ኹуֆαቺ
- Прискօвсоδ з ωսենո
- Οснማኽθλαж стըшы
- Аσεጷի տ
- ሢеξа жጧշаֆуጻех